Rynek Infrastruktury
Ekspert przyznaje, że do tej pory Polska nie wprowadzała obecnych na rynku, znacznie nowocześniejszych, tańszych i przyjaznych kierowcom elektronicznych rozwiązań z zakresu poboru opłat za przejazd drogami.
– Budowa manualnych punktów poboru opłat to ogromne dodatkowe koszty w postaci choćby wykupu gruntów na ich lokalizację, położenie setek ton betonu, wyposażenie w sprzęt czy kolejne rozbudowywanie systemu – przypomina Jacek Osiński.
Ekspert wyjaśnia, że wszędzie tam, gdzie pobór manualny już się odbywa lub poczyniono jakieś kroki do jego uruchomienia w przyszłości, skala wydatków Państwa przekroczyła już kwotę 1,2 mld zł. – Podjęcie jednak decyzji o przejściu na system elektronicznego poboru opłat od samochodów do 3,5 tony, z wykorzystaniem istniejącej przecież infrastruktury poboru opłat od pojazdów cięższych, pozwoli zaoszczędzić aż 1,5 mld zł kosztów budowy i rozbudowy placów poboru opłat – zaznacza.
Osiński dodaje, że do korzyści w postaci zaoszczędzonych pieniędzy należy dodać te, które osiągną kierowcy dzięki bardziej płynnej jeździe i krótszemu czasowi przejazdu. – Dzisiaj mamy już do czynienia z tworzeniem się korków na bramkach w weekendy, w miesiącach wakacyjnych, a nawet w porze przejazdów w godzinach szczytu, zwłaszcza tam, gdzie autostrada stanowi obwodnice miast (przykład A4) – mówi portalowi „RynekInfrastruktury.pl” ekspert ZDG TOR.
Na początku tygodnia okazało się, że GDDKiA zerwała umowę z konsorcjum, które miało rozbudować bramki na autostradzie A4 z Wrocławia do Legnicy. Wobec zapowiedzi o likwidacji manualnego systemu poboru opłat i zastąpieniu go systemem w pełni elektronicznym, inwestor zdecydował, że zapłata kary umownej w wysokości 10 procent zamówienia, czyli 8 mln zł, będzie rozwiązaniem korzystniejszym niż kontynuowanie rozbudowy bramek, które w ciągu kilku lat zostałyby ostatecznie zdemontowane.